Jak to się stało, że metoda CLIL nie doczekała się jeszcze polskiego wpisu w Wikipedii? Noł-aj-di-ja!
Nie będę pisać tutaj o wielu czynnikach, które w mniejszym lub mniejszym stopniu kształtują językową postawę i budują językowe możliwości. Nie będę też obrzucać błotem podstawy programowej z zakresu języków obcych obowiązującej w polskich szkołach. Żaden program czy metoda nigdy nie będą nadążać za wymaganiami życia i celami dzisiejszych dzieciaków.
Moim zamiarem również nie jest mówienie o indywidualizacji nauczania i dostosowywanie każdej lekcji pod osobowość i inteligencję ucznia. Cena niemożności należytego uwzględnienia tych różnic wynika z szeregu różnych przywar naszego systemu edukacji, o których kiedy indziej. Dziś chcę wam wyjaśnić czym jest zintegrowane kształcenie przedmiotowo-językowe i dlaczego szkoła, będąca instytucją realizującą zbiorowe nauczanie i wychowanie – może – ba! – nawet powinna, zdecydować się na właśnie taki system nauczania języka.
Do sedna.
CLIL – co to takiego?
Przede wszystkim, akronim CLIL oznacza Content and Language Integrated Learning. Ojciec założyciel tej metody w Europie, David Marsh, wraz z Peeterem Mehisto (CLILowscy przegoście) wspólnie twierdzą, że koncepcja tego systemu nauczania nie tylko wprowadza szeroki kontekst kulturowy, przygotowuje glottoucznia do międzynarodowych działań, ale rozbudza też motywację do nauki kolejnych jezyków. Coyle, Holmes i King (czytajcie koniecznie tutaj) wyjaśniają, że jest to nauczanie dwujęzyczne polegające na:
stosowaniu języka docelowego (drugiego, trzeciego czy piątego) jako medium nauczania, ale ucząc przy tym podstawowych przedmiotów takich jak matematyka, wychowanie fizyczne, geografia, biologia itd.
Bo widzicie, chyba właśnie nie o to chodzi w nauce języka, żeby znać wszystkie o nim szczegóły (to nie o składni angielskiego rozmawiamy z innymi, pomijając glottoświrasy), ale żeby móc używać go jako narzędzia.
Zaraz ktoś tutaj zada pytanie: A skąd wziąć takie grono pedagogiczne?!
I słusznie. Ludziczki – małe kroki. Oczywistą oczywistością jest, że proces wprowadzenia tego systemu nie jest prosty, potrzeba szkoleń, materiałów i całej masy biurokracyjnych miłostek. Jeżeli spotykamy się z takimi ograniczeniami jak brak pracy w placówce dwujęzycznej czy niemożność zastosowania tej techniki w naszej szkole, na innych przedmiotach, warto wprowadzać np. elementy matematyki na lekcjach angielskiego. Nic trudnego i naprawdę warto, nawet wśród 10-latków. Uczycie dzieciaczki liczb, poróbcie z nimi różne działania w języku angielskim (multiplication, division). Miejcie również na uwadze, że istnieją szkoły, również w Polsce, gdzie tego typu edukacja dwujęzyczna śmiga i ma się jak ta lala nie tylko na lekcjach jezyka angielskiego (nie przyjmują one jednak nazewnictwa szkół CLIL, tylko dwujęzycznych).
Skąd ten CLIL?
Dawno, dawno temu…
Tak właściwie, to praktyka CLIL sięga czasów sprzed 5000 lat i miejsca, które dziś znamy jako Irak. Naukowcy (Mehisto i Marsh) wskazują nam, że Akadyjczycy, którzy pokonali Sumerianów, chcieli nauczyć się języka swoich wrogów. W ten sposób, zdobywcy postanowili wykorzystać jezyk sumeryjski jako środek nauczania kilku przedmiotów, tj. teologia, botanika i zoologia. Nieźle, co?
Chodźcie dalej.
Przyszły czasy pierwszych uniwersytetów: Kair (988r.), Bolonia (1088r.), Paryż (1100r.). Wtedy to zauważono kolejne ślady praktyki CLIL. Ówcześnie językiem wykładowym na europejskich uniwersytetach była łacina, która była medium medycyny czy teologii. W tym czasie jednak zatrzymał się rozwój jezyków lokalnych, a tego CLIL w obecnej postaci nie chce.
Kilka stuleci później.
XIX wiek. Europa słynie z wszechobecnych guwernantek. Zamożni ludzie zaczynają rozpoznawać wartość wielojęzyczności. Ludzie z wyższych sfer zatrudniają opiekunki zza granicy, aby te uczyły ich pociechy różnych przedmiotów w języku obcym. Jeśli nie udało znaleźć się guwernantki, wysyłano młodzież za granicę, aby tam, w szkołach prywatnych uczyła się różnych dyscyplin naukowych w języku obcym, żeby osiągnąć jego biegłość.
Aż w końcu.
1965 rok. Anglojęzyczni rodzice mieszkający w kanadyjskiej prowincji Quebec (język urzędowy: francuski) postanawiają zainicjować eksperyment, aby chronić swoje dzieci przed bezrobociem z powodu nieznajomości języka francuskiego. Przekonali lokalne władze do wdrożenia programu immersji językowej, który zapewniłby naukę wszystkich przedmiotów przez medium języka francuskiego. Pomimo wielu wyzwań napotkanych podczas wdrażania programu, immersja okazała się skuteczna i zyskała popularność w wielu innych krajach.
I wiek XXI.
David Marsh po raz pierwszy używa pojęcia CLIL (Content and Language Integrated Learning) i wraz z innymi badaczami opisuje jego założenia.
Czy edukacja dwujęzyczna CLIL ma szanse zaistnieć w Polsce na większą skalę?
Nie wiem czy wiecie, ale Komisja Europejska i Rada Europy przedsięwzięły dwujęzyczny projekt (już w roku 2005), którego celem jest, aby każdy obywatel Unii Europejskiej znał co najmniej dwa języki obce. W sumie spoko, już wiem dlaczego Szwajcaria nie jest w Unii, skubańce znają po 4 jezyki (taki żarcik kosmonaucik).
Żarty na bok, mimo tego, że projekty często gęsto nie mają nic wspólnego z praktyką i pozostają teoretyczną hipotezą, samo poddanie dwujęzyczności dyskusji wydaje się być pomyślnym krokiem. Polska, będąc jednym z większych krajów europejskich nie może pozostać na szarym końcu w tym obszarze edukacji.
Pani Otwinowska-Kasztelaniec (przebabka) zaznacza, że Polska, przez stulecia, była krajem wielojęzycznym. Wraz z deportacjami, zmianami terytorialnymi, pozbyliśmy się tego atutu. Wiek XX zachorował na monojęzyczność, z której Polacy próbują się leczyć po dziś i świetnie im to wychodzi. Istnieje wiele szkół, również publicznych, które są placówkami dwujęzycznymi. W ofercie mają nauczanie przedmiotów w językach obcych takich jak język francuski, język niemiecki czy język angielski. Taki tryb nauczania nie powoduje zastoju w języku ojczystym. Jakie korzyści płyną z takiego systemu? Odsyłam was do zalet dwujęzyczności: http://glottodydaktyczni.com/dwujezycznosc-50-twarzy/.
Ludziczki, walczmy o prawidłową edukację językową.
Čusanky, M.